Fenomen - Nieidealny świat

Tak.... nieidealny świat, wiesz?
Zawsze kiedy na świat patrzę oczami, które coraz starsze
Widzę jedno, złośliwy świat jest
Myślisz, że się coś uadło a wiesz jak nie, coś się pojebało
Z resztą sam wiesz, myślisz
To ta dziewczyna a jutro jest jak każda inna
Czy temu jest ona winna czy twoje podejście
Nie wiesz ale już razem nie jesteście
Więc zajmujesz się sobą, swoją pracą, dobrze płacą
Bierzesz kredyt na samochód, samochód kradną
Zwolnienie z pracy, bagno wciąga
Idziesz na dno
Samo życie, nauczyciel co wciąż karci
Mówisz poukładam rozrzucone karty
Swoją siłą-tylko jeśli ci się pofarci,
Znów ktoś wyjął jedną, padło ostatnie piętro
Nie masz nic, zaczynasz raz kolejny, raz niepewny
Czas bezwzględny, bezstronny świadek upadku
Nieidealny świat znasz już, ból masz tu zapewniony
Bądz świadomy, na tym swiecie z kart Zbudowane są wszystkie domy, wszystkie uczucia
Nie daj się oszukać, twardo stać na ziemi to Znaczy dla mnie na zimne dmuchać
Nieczego nie możesz być pewny bo wtedy skucha (bo wtedy skucha...)

Świat w którym żyjemy, umieramy
Świat w którym nierówne szanse mamy
Na to by żyć, być wygranym, być docenianym
A nie postrzeganym jako ten
Co jest inny, bo nie musi iść jak większość
Tylko po swojemu, wbrew temu co mi mówią
Wiem, życie jest próbą, przgraną zgubą
Nie każdy żyje długo
Ktoś odchodzi za wcześnie
Czy idealny świat mogę widzieć tylko we śnie?
Czy też nie, bo koszmar właśnie z jego wad powstał
Ty słyszysz, widzisz, sam świat odczuwasz
Zastanawiasz się jak przebiegnie twoja próba
Mając tyle dróg, myślisz w którą stronę?
Uczciwie szkoła, praca czy na lewno szybka kasa
Nie wiesz, świat już wybrał za ciebie
Walczysz zdeterminowany
Patrzysz ze łzami w oczach
Kiedyś dobry chłopak a teraz spójrz kim jesteś
zmiana-zacząłeś życ szybko, niebezpiecznie
Z narkotyków, przestępstw nie będziesz żyć wiecznie
Więc wez się zastanów wreszcie nad swoim życiem
Zanim pęknie lustro i zamilknie serca bicie...

Nie wiem dlaczego musi tak być, że trzeba cierpieć
Że świat ten nie jest idealny
Znów kłopotów coraz więcej
Nienormalne sekwencje, po klęsce miało być lepiej
A co jest?
Wystarczy spojrzeć na siebie, na życie swoje
Gdzie ta prosta?
Wciąż wertepy, znowu wiraż
Kiedy przyjdzie szczęście bardziej złote niż Tequilla
Ile mam czekać?
Czy ktoś mi powie gdzie jest koniec wszystkich zmartwień?
Kiedy powiem: już się nie boję?
RaZ na wozie, raz pod nim
A życie róznie się układa
To jest wątek przewodni jak w harlekinie miłosć-zdrada
Zanim zginie każda wada, świat by musiał nagle runąć
Pózniej, może ci normalni go dopiero odbudują
Wiem, że każda dobra passa ma swój koniec
W problemach toniesz
Myślałeś, że już nie masz zmartwień
A co, nie?
I nagle los ci mówi głośno
Teraz ja ci uświadomię
Prosto w oczy ci się śmieje
Twoje dni są policzone

  • 1415 artystów
  • 2116 płyt
  • 2083 tekstów
  • 2632 teledysków
  • 8816 plików